5 sierpnia 2014

W chaosie drob­nych spraw, ja ba­wię się powietrzem.









Jeremy Risto Crawford
Dwudziestodwuletni ryzykant
Łowca z wyboru, ale i talentu
Zamknięty w sobie...
Osobistą walutą papierosy









Nie rozmawia o przeszłości, nie mówi jak było przed tym wszystkim. Nauczył się żyć chwilą, więc kłopotów nie unika, a co więcej wiele osób twierdzi, że przyciąga je jak magnes. Spędził prawie dwa tygodnie podążając śladem swojego brata, który stał się jednym z zombie i do tej pory sam nie wie czemu to robił, nie mniej tamten czas zakończył śmiercią jednego z tych bezmózgich istot. Na Linde Camp trafił całkiem przypadkiem, ale pozostał z sobie tylko znanych powodów.
Jak na dwudziestodwulatka strasznie wyszczekany i arogancki, zraża do siebie ludzi by nikt nie próbował go poznać. Gdy poproszony o pomoc zostanie, często jej udziela. Te szarozielone nieczułe oczy, wcale nie pokazują co tak naprawdę odczuwa. Skrywa w sobie coś więcej niż widoczną w postawie nonszalancje czy pustkę w spojrzeniu.
Cierpi na rzadką chorobę, przez którą nie odczuwa strachu, więc często bierze na siebie zadania, których nikt inny nie chce się podjąć. Wydaje się nie mieć żadnych zahamowań na poziomie tego co winnych wzbudza lęk. Działa z większym rozsądkiem, niż szepczący o nim, sądzą.
Bardzo zdolny z niego łucznik, posiada bardzo dobre oko z wyuczoną celnością, ale mimo to nie odpowiada na pytania gdzie nauczył się tak celnie strzelać. Po broń palną sięga równie chętnie, ale nie ufa temu typu broni.
Długie godziny spędza na robieniu strzał, czasami coś spieprzy przez nieuwagę, czasami przez osoby, które mu przeszkadzają. Mimo to nikt nigdy nie zobaczył go wkurzonego, jakby pewnych emocji nie posiadał.

Więcej... 
Powiązani
___________________
Witam,
wiem, że KP słaba
poprawię ją z czasem
Wątki i powiązania TAK
Wszystko przejdzie :D

5 komentarzy:

  1. [ Witam! Przepraszam, że robię to tak późno, ale nie było mnie przez dwa dni. Musi być wątek, jakżeby inaczej. Jeśli masz jakiś pomysł, to zacznę, ale jeśli nie, to pomyślę nad czymś, o. ]

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  2. [Strasznie podobni do siebie. Cóż, jedynie dwa razy prowadziłam wątek męsko-męski, więc nie wiem, czy nam to wyjdzie, ale próbować można. Hm, pomysł...Zawsze Ginny, córka, mogła się przypałętać do Jeremy'ego, albo coś takiego. Nie wiem ;c]

    Michael

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Ooo, z chorobą i lekami mi się podoba. Dziękuję, ratujesz sytuację. Zacznę za jakiś czas, nie bój żaby. ]

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogła się pozbierać od czasu stracenia swoich dwóch skarbów. Mąż oraz synek byli najważniejszymi osobami w jej życiu. Kochała ich ponad własne życie i była w stanie zrobić dla nich wszystko, dosłownie. Mimo ciężkiej pracy, poświęcała im każdą wolną chwilę. Zawsze przy nich była, a kiedy nie było jej w domu, myślała o nich nieustannie. Dawali jej niewyobrażalną siłę oraz sprawiali, że każdego dnia była uśmiechnięta, szczęśliwa. Chciała tyko spędzić z nimi resztę życia i oglądać, jak jej mały książę dorasta. Pragnęła wskazać mu drogę, zatańczyć na jego ślubie, ujrzeć jego wnuki. Tyle chciała mu powiedzieć, tyle pokazać. Teraz nie mogła tego zrobić, a za każdym razem, kiedy przypominała sobie o tym, płakała. Nie mogła powstrzymać łez. Było jej zbyt ciężko, ale wiedziała, że są tutaj ludzie, którzy potrzebują jej pomocy. Dla nich, dla swoich skarbów, które chciałyby, żeby przeżyła oraz dla samej siebie... była silna.
    Z tego powodu matkowała wszystkim i właśnie dlatego nie dziwota, że kiedy poznała Jeremy'ego, poczuła silną chęć pomocy temu chłopakowi, który chyba w pewnym momencie zabłądził, pogubił się. Nie miał tutaj chyba nikogo bliskiego, więc postanowiła, że będzie go doglądać, jak każdego w ośrodku. Była lekarzem, więc takie zachowanie nie było niczym nadzwyczajnym. Tym bardziej w tych okropnych czasach. Musiała trzymać pieczę nad zdrowiem tych ludzi, bo jak nie ona, to kto?
    Gdy Lizz przechadzała się po ośrodku, niedaleko stołówki usłyszała, jak ktoś kaszle, dusi się. Od razu zbliżyła się do osoby, która najwidoczniej była chora. Nie zaskoczył ją fakt, że był to Jeremy. On zawsze chyba ignorował przeziębienia i inne tego typu rzeczy. Westchnęła, po czym odchrząknęła, żeby pokazać chłopakowi, że ona tu jest i wszystko widzi.

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbliżyła się do niego, po czym delikatnie położyła dłoń na jego plecach i pochyliła się nad nim. Poklepała go parę razy. Jego kaszel nie zwiastował niczego dobrego, brzmiał okropnie i Elizabeth wiedziała, że kilka następnych dni Jeremy spędzi w łóżku. Już teraz zastanawiała się jakim sposobem zatrzyma go w jednym miejscu, ponieważ szczerze wątpiła w to, że chłopak podporządkuje się jej rozkazom. Tacy jak on zazwyczaj sądzili, że nic im nie będzie, a prawda była zupełnie inna. Nawet ze zwykłego przeziębienia mogło wyniknąć coś o wiele gorszego, a tym bardziej teraz, kiedy dostęp do lekarstw mieli ograniczony i bardzo ciężko było je zdobyć. Każda tabletka była na wagę złota, więc Lizz starała się pomagać domowymi sposobami, bez użycia medykamentów. Nie mogła marnować niczego i mieć cały czas łeb na karku. Zadania, które przed sobą postawiła nie należały do najłatwiejszych, ale teraz nawet zdobycie kawałka chleba mogło okazać się trudne.
    - Idziemy, Jeremy – oświadczyła – Nie możesz w takim stanie trenować, bo nie pomagasz sobie – dopowiedziała, czekając na jego odpowiedź, bo przecież nie mogła go usilnie ciągnąć do sektora, który był dla niej przeznaczony.
    Najpierw musiała próbować przekonać go rozmową, a potem dopiero pokusić się o fizyczne działania. Podobno jej ufał, więc miała nadzieję, że bez problemu z nią pójdzie, ale różnie bywało, kiedy chciało się na parę dni zatrzymać w jednym pokoju osobę, która prawie całe dnie spędzała poza ogrodzeniem ośrodka. Nie chciała się z nim szarpać, a musiała o niego zadbać, skoro był chory. Wiedziała, że była zbyt słaba, żeby na siłę zaciągnąć go do miejsca, w którym urzędowała.

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń